
Jakoś tak utarło się na przestrzeni lat w mej pamięci, że nazwisko Muccino kojarzyłem bezpośrednio z innym artystą, włoskim kompozytorem, Paolo Buonvino, z którym reżyser ten współpracował zresztą od niemalże początków swojej kariery. Wielkie zdziwienie zatem wywołała we mnie informacja jakoby najnowszy projekt Muccino miał być zilustrowany przez inną personę, włoski talent próbujący szczęścia w Hollywood, Andrea Guerra. Darując sobie wszelkiego rodzaju spekulacje na temat przyczyn takowej zamiany, postanowiłem praktycznie podejść do tej nowinki i przekonać się na własnej skórze, co ciekawego może wnieść Guerra do filmu Muccino. Cóż, przyznam że całkiem pozytywnie rozczarowałem się obejrzawszy W Pogoni Za Szczęściem. Na tyle pozytywnie, by sięgnąć po krążek z muzyką, który jak się później okazało dostarcza nie mniejszej ilości wrażeń. Mimo, że pierwszy kontakt z tym 40-minutowym albumem nie powali na kolana, płyta ta posiada wiele cech, które prędzej czy później sprawią, że jeszcze niejednokrotnie doń wrócimy. Sporo do powiedzenia ma tu kwestia znajomości filmu. Znajomości, która zapewne niejednokrotnie pomoże odkryć przed słuchaczem niedostrzegalne do tej pory pozytywne aspekty ścieżki.

Wspomniany wyżej sztuczny podział na bloki melodyjne determinowany jest przez tematykę jaką Guerra wprowadza do swojego dzieła. Do panteonu najważniejszych wybijają się tu trzy lejtmotywy o różnym zabarwieniu brzmieniowym. Pierwszy, słyszany już na wstępie płyty (Opening), stawia filmowego Chrisa w świetle prostoty - człowieka cieszącego się swoim niezbyt wybujałym życiem, rodziną, a w szczególności swoim protoplastą. Motyw ten szczególnie silnie dochodzi do głosu w scenach opiewających relacje bohatera z synem Christopherem. Dużo luzu i swobody wnosi natomiast do partytury temat akcji, pojawiający się w różnych nieszablonowych, czasami komediowych wręcz sytuacjach. Charakteryzuje się energiczną, rytmiczną grą minimalistycznej orkiestry, na czoło której wysuwa się fortepian wspierany bębnami i elektroniką. Zupełnym przeciwieństwem owej muzycznej sielanki jest natomiast melancholijny temat, kładący fundament pod ilustrację trudnych wycinków z życia głównego bohatera. Cechuje się silnym minimalizmem brzmieniowym, stwarzając słuchaczowi warunki w utworach pokroju: Linda Leaves czy Homeless do chwili refleksji i poćwiczenia własnej wyobraźni.
Innymi słowy mamy do czynienia z całkiem przyjemną i ciekawą partyturą zdolną zainteresować zarówno muzyczno-filmowych wyjadaczy, jak i mającą niewiele wspólnego z gatunkiem społeczność. Można więc zatem mówić o pewnym uniwersalizmie W Pogoni Za Szczęściem - ścieżki, która dobrze wróży przyszłą karierę Włocha w Hollywood. Z drugiej strony, ciągle trapi mnie myśl, co by było gdyby za sporządzenie oprawy muzycznej wziął się jednak dotychczasowy współpracownik Muccino, Paolo Buonvino. Jakie byłyby tego efekty możemy tylko zgadywać, jednakże spoglądając na to, czym popisał się Guerra W Pogoni Za Szczęściem, reżyser będzie miał nie lada dylemat obsadzając stanowisko kompozytora swojego następnego filmu... A może nie?
Czas pokaże.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz